sobota, 29 marca 2014

KROLL


                         KROLL

 

   A dziś tak z innej beczki, nie o ubrankach. Otóż... dawno dawno (ok 20 lat) temu kilku młodych mężczyzn założyło sobie zespół. I tak grali sobie, śpiewali, pisali piosenki, robili teledyski. A łatwo nie było. Sprzęt skromny, warunki domowe, ale zapał wielki i talenty! Ogromny mój ukłon w ich stronę, bo robili rzeczy niemożliwe :) No ale życie poprowadziło ich różnymi dróżkami i tak zespół zakończył żywot. Aż po latach postanowili chłopcy znowu sobie brzdąkać w wolnym czasie. I zakupili sobie te fajowe instrumenty i z wielką radością zadają sąsiadom nieopisane męki waląc w "bębny", szarpiąc za struny i krzycząc do mikrofonu o jakichś długich włosach, spacerkach, leniwych trutniach i nocnych patrolach. Ale w sumie czasem chciałabym być taką sąsiadką :) Ale do rzeczy. Jednym z tych instrumentów jest perkusja elektroniczna Yamaha DD65. Właściciel sprzętu uznał, że potrzebuje dla niej pokrowca. Więc powstał :) Bo przyjaciołom się nie odmawia :) A poza tym jaka satysfakcja!!! Bo zadanie łatwe nie było. Ale w prezencie dostałam płytkę z profesjonalnymi zdjęciami, które właśnie zaprezentuję :) Oto Yamacha i jej ubranko :)




  I tak...sprzęt o bardzo nieregularnych kształtach : / jak widać. Ale nie ma tego czego nie da się zrobić :D
Najpierw powstał dokładny szkic, zostały zakupione materiały i wszelkie dodatki i do pracy! Efekt jak widać. Chyba nie przesadzę mówiąc, że szczęka niektórym opadła :). Wiem, że to nieskromne z mojej strony ale bezcelowe wydaje się kłócenie z faktami :D Pracy było naprawdę dużo i fizycznej siły przy tym ale warto było!!!



   Cały projekt był moim pomysłem od początku do końca. Tylko ja wiedziałam jaki będzie efekt końcowy, bo miał on być poniekąd niespodzianką. Dodam, że nie można kupić pokrowca na taką perkusję!!! Nie ma!!! Więc radość tym większa! Wszystko, co było mi potrzebne kupiłam w jednym miejscu:  aspsklep.pl
Naprawdę duży wybór produktów i dopasowałam tam wszystko jak trzeba. Kodura, podszewka, pianka, taśmy, zamki, karabińczyki...wszystko. 

   Pracę swoją zaczęłam od wizyty w agencji reklamowej, gdzie na kodurę został naniesiony napis KROLL, czyli nazwa dawnego zespołu. A potem zabrałam się za całą resztę. Największa trudność polegała na tym, że wszystko razem było grube i sztywne, a tyle zakamarków do szycia. Pokrowiec ma spełniać funkcję ochronną, dlatego pomiędzy zewnętrzną kodurą a wewnętrzną podszewką znajduje się pianka o grubości 4 mm. Dlatego było ciężko... A tak to wygląda od środka:




   Wszystkie wewnętrzne szwy wykończyłam lamówką. Wszyłam też taśmę, która ma przytrzymywać perkusję w jednym miejscu oraz luźną kieszeń do zagospodarowania w/g uznania.






   A na zewnątrz...lubię funkcjonalność i dlatego jest kilka kieszeni. I mocne karabińczyki. I grube taśmy. I w ogóle...



  
  Przednia dolna kieszeń jest na statyw, górna na pedały i kabelki, a ta wąska na pałeczki, jak widać. Dodatkowo zrobiłam dwie boczne kieszonki np. na chusteczki :) gdyby się któraś fanka popłakała z zachwytu :)  A z tyłu wymyśliłam kieszeń na ? Nuty! Spokojnie zmieści format A4 :)























      Nie byłabym sobą gdybym nie dodała małych szczegółów... jeżyków w podstawie :)


   Kurcze, jak patrzę teraz na te zdjęcia, to myślę sobie, że kiedy już wykonany nawet najtrudniejsze zadanie, jesteśmy w stanie zapomnieć ile potu wylaliśmy nad jego zrealizowaniem, a zaczynamy się dziwić jak nam to wszystko dobrze w gruncie rzeczy wyszło. Mam teraz na myśli każdy aspekt naszego życia...


   Z góry przepraszam za rozmiary tego posta, ale po prostu musiałam się pozachwycać raz jeszcze :) 

  A tak na marginesie...pierwszą lekcję gry mam za sobą i żywię nadzieję, że sąsiedzi byli akurat na spacerze... oj tam oj tam, trochę treningu i Guns n'roses odegram, a co! ;)
    Miłej nocki, pozdrawiam.

środa, 26 marca 2014

Wyczekiwany płaszcz


   Historia powstania płaszcza jest długa i przepełniona niepewnością, obawami, stresem i tęsknotą. Dziwne to, prawda? Rodzi się pytanie-dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta. Otóż dawno temu dostałam wełnę. Cudowną, prawdziwą, szarą wełnę w ilości dającej wiele możliwości. Radość moją można sobie tylko wyobrazić. Kochającym tkaniny nie trzeba tłumaczyć, że czułam się jakbym posiadła "skarb". Oczywiste więc było, że muszę uszyć z niej coś dobrego, że nie mogę zepsuć takiej tkaniny. I tak się to właśnie zaczęło. Wełna cieszyła oko i czekała... aż będę pewna co z niej uszyję. I stąd te emocje. Bo kiedy już miałam na nią pomysł, okazywało się, że to jeszcze nie to. Były już przygotowane formy, była tęsknota, żeby już ją nosić, ale ciągle nie było pewności. Aż w końcu wertując swoje burdy zobaczyłam GO i olśniło mnie. Wiedziałam od razu, że ten model i moja wełna stworzą duet idealny :) i tak oto nareszcie jest. Mój ukochany płaszczyk.

A znalazłam go w burdzie 9/2010, model 120.























Ten uszyty przeze mnie wygląda tak:



























































 Mój płaszcz różni się jednak nieco od oryginału. Nie ma napy, nie ma otwartych szwów i jest cieplejszy! Bo po pierwsze jest wełniany, a po drugie jest podszyty pikówką. I chłód mi nie straszny! :) Kołnierz w tym modelu ma cudowną zaletę-idealnie się wykłada. Dzięki temu można go nosić na dwa sposoby i to jest wielki plus! Natomiast moje przedsięwzięcie ma jeden minus... krojąc płaszczyk było mnie ciut więcej. Skrojony chwilę czekał... a jak dostałam kopa i musiałam go uszyć JUŻ, to szyłam bez przymierzania. Bo mi się spieszyło. I mam wrażenie, że mógłby być odrobinkę węższy, zwłaszcza w ramionach, ale przecież to nie problem :) W zasadzie bardzo dobrze się w nim czuję. I o to chodzi chyba. I jak?



























 Jeszcze jeden wielki plus to to, że jest leciutki! I mogłabym go nosić wszędzie! Jestem happy :)

...lepiej późno niż wcale...



...lepiej późno niż wcale...


  dotyczy mojej nieobecności i powrotu : /
I muszę przyznać, że racjonalnego wytłumaczenia nie posiadam. Tak wyszło. Praca, choroba, brak czasu...spadek energii, przemyślenia...słowem-wszystko w jednym. Na szczęście nie tylko ja tak mam :)  I się pojawiam znów i sobie już nie pozwolę na takie zaniedbania więcej. O! Trochę to niegramatyczne : /

  Cieszę się, że piszę, bo miałam chwile zwątpienia.

  Witam ponownie i życzę Wam i sobie duuużo energii na wiosnę :)  Bazie są już od dawna :)

 

    Pozdrawiam !!!