Tak... Merolek też fajny... Takie właśnie bąbelki moi drodzy :) ciepło było, więc i wachlarzyk się przydał :)
I cóż- na wyścigach byłam pierwszy raz w życiu. Wrażenia niesamowite i niezapomniane. Nawet zaczęłam się orientować o co chodzi, co widać na załączonym obrazku :) Piękne konie, piękne gonitwy, piękne wspomnienia. A sukienunia jak? ...
Sukienka była. Kłopot był z kapeluszem :/ hmmm... nie mogłam nigdzie znaleźć. Szukałam w sklepach, coś tam w necie, nawet w teatrze. Niestety :(. Więc postanowiłam wziąć sprawę w swoje ręce. Bo w sumie czyje miałyby lepiej wybrnąć z sytuacji? Tym bardziej, że tylko dwa dni! I tak: kapelusz-zwykły plażowy, ozdoby- zakupione w kwiaciarni, wykonanie i pomysł-godzinę przed imprezą w drodze na miejsce. Ha ha! Żywioł!
Jednak to co mnie niesamowicie zadziwiło, a jednocześnie wywołało dumę, to fakt, że wracając z Derbów przechodnie w słusznym wieku zwracali uwagę na tak niecodzienny wygląd :) Cudowne, niecodzienne uczucie :)
W drodze powrotnej...
A niebawem-zdjęcia spódnisi. A na marginesie-chcę lata!!!