poniedziałek, 29 września 2014

Musztardowo





  Ostatnio tu i tam pojawia się kolor musztardowy, więc pomyślałam, że pokażę Wam nad czym ja pracowałam. To żakiet i spódniczka, uszyte dla pani Lucyny. Zamysłów było kilka. Od klasycznego po zapinany z tyłu żakiet, tak zupełnie inaczej. Ostatecznie jednak powstał taki oto komplecik:







































Żakiet prosty, ze stójką, patkami, bez kieszeni. Spódniczka klasyczna, bez paska. Wszystko na podszewce. Pani Lucyna zaproponowała, żeby brzegi wykończyć ciemniejszą fastrygą. Efekt jak widać.






Wyszło chyba całkiem nieźle. Spódnica pierwotnie też miała mieć patki i fastrygę, ale co za dużo to niezdrowo, więc jest jednolita.



































   Niestety mój manekin znowu okazał się za chudy o 3 rozmiary, dlatego też żakiet nie leży na nim jak powinien. W każdym razie pokazałam co chciałam. Jak się zapatrujecie? Wszelkie uwagi mile widziane. Przydadzą się w przyszłości, ponieważ miałam tu pewne wahania. Np. czy fastrygę puścić na dole dookoła...? Decyzja podjęta została wspólnie z klientką, ale ciekawa jestem Waszych opinii.


Pozdrawiam cieplutko :)

czwartek, 18 września 2014

Kopiowanie wykrojów

   Ten post napisałam na szybko w odpowiedzi na wpis Moniki z  monafaktura.blogspot.com.
U mnie ta procedura wygląda tak samo od wieeeeeelu, wielu lat. Potrzebne rzeczy to: wykrój :), papier, szpilki, długopis, miara oraz nożyczki.

 

    Przed przystąpieniem kopiowania zawsze! sprawdzam podstawowe szerokości wybranego modelu. w ten sposób można zweryfikować czy kopiując rozmiar np.40 naprawdę mamy 40. Bo niestety zdarza się, że określamy rozmiar w tabeli rozmiarów, ale (w zależności od modelu) śmiało moglibyśmy skopiować rozmiar mniejszy. Uwierzcie, że to ma znaczenie! Dlatego ja zawsze najpierw sprawdzam podstawowe wymiary na wykroju. I dopiero zabieram się za kopiowanie.
   Papier, którego używam chyba od zawsze, to właśnie półpergamin, o którym pisały dziewczyny w komentarzach. Dla mnie the best of the best. Jest idealnie przeźroczysty, widać wszystko, można po nim pisać długopisem (nie używam ołówków, długopis daje mi linię idealną), można go rozprasować w razie potrzeby, no i rozmiar jest super-70x100 cm. U mnie 10 szt takich arkuszy kosztuje 2,90zł. Więc bomba.



   ZAWSZE przypinam papier szpilkami. Spokojnie Moniko, wykroje się nie niszczą ;) Jeżeli rysuję na gładkiej powierzchni, na stole lub podłodze, to przypinam jak na zdj. powyżej. Ale zdarza mi się też rysować na dywanie. Wtedy wbijam szpilki w dywan, pod kątem i NIC się nie rusza :)))



    Tak często jak to możliwe układam proste brzegi papieru do prostych brzegów formy. Jest później mniej wycinania :) Powyżej brzeg złożenia kołnierzyka...
...poniżej prosty brzeg przodu bluzki.



     Poszczególne części wycinam w trakcie kopiowania, żeby nie "latać" z całym arkuszem papieru przy mniejszych elementach na przykład. Po odrysowaniu form, kiedy już jesteśmy happy, pozostaje nam posprzątać :)  I tu stosuję żelazną zasadę przy składaniu arkusza z wykrojami-bezwzględnie należy go złozyc tak samo jak był złożony na początku. To zapewni wykrojom dobry stan na długi czas.





   Więc tak to u mnie wygląda :)

 Pozdrawiam wszystkich ciepło!!!

niedziela, 7 września 2014

Gipiura po raz drugi

    Właśnie utraciłam to co przed chwilą napisałam,więc piszę od nowa. No nie powiem, trochę się zezłościłam, ale nic to., trening cierpliwości.

    Otóż o gipiurze moi drodzy chciałam napisać, ponieważ tak się złożyło, że po raz drugi przyszło mi szyć dokładnie taką samą jaką szyłam TU , tyle tylko, że ta była granatowa.




   Początkowo sukienka dla Basi miała być zupeeeeeełnie inna, ale ostatecznie suknia z koronką. Na pierwszym zdjęciu jeszcze goła :) tkanina to bawełna z lycrą, lekko jakby metalizowana. Góra gorsetowa, z fiszbinami, obniżoną talią. Dół z kilkoma głębokimi zakładkami, żeby go było dużo :) Jeśli szyjecie z np. bawełny, tafty z lycrą i chcecie aby dół bardziej "stał", to szyjcie w poprzek tkaniny. To daje naprawdę dobry efekt. Przepraszam za jakość zdjęcia, telefon mam do rozmów ;)

    No. A potem zaczęła się zabawa z docinaniem i kombinowaniem, żeby się kwiatuszki ładnie tam wszędzie ułożyły :) i cała oczywiście ręcznie naszyta.






     A efekt końcowy jest taki oto:















    Takie to mnie ostatnio przyjemności z gipiurami spotykają. Ciekawe czy przyjdzie mi pracować z tą gwiazdą po raz trzeci... :)

   Pozdrwawiam :)